|
www.immortalsbitefight.fora.pl forumklanowes22
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
FANGO
Administrator
Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:47, 18 Maj 2008 Temat postu: *** |
|
|
Syjon, młode miasto pełne ambicji i nadziei na lepsze jutro... Miasto marzeń i wiedzy, marzeń SPEŁNIANYCH dzięki wiedzy... Szanowano wówczas mądrość, spokój, harmonię, wolność, a Śmierć nie czaiła się za każdym rogiem...
W tym wspaniałym czasie każdy mag, a dzielili się na dwie kasty - tych którzy posiadali moc wrodzoną i tych, którzy zdobyli ją szukając tajemnej wiedzy, posiadał własnego Strażnika. Strażnicy zwani byli Czerwonymi lub Karmazynowymi, bo takiego koloru nosili płaszcze i pancerze... Magowie Krwi (z wrodzonymi zdolnościami) byli elfami, oddającymi cześć Żywiołowi Księżyca, stąd zwano ich Srebrnymi lub Lunpinami, od przydomka Żywiołu - Lunatyka... Druga kasta magów, Magowie Ksiąg, byli mieszkanką różnych ras, ale osiągali niebywałą długowieczność dzięki swym magicznym mocom...
To właśnie długowieczność magów popchnęła Karmazynowych do desperackiego aktu... Widzisz, każdy mag w założeniu miał mieć jednego Strażnika... Podczas gdy dożywał zwykle śmierci 4 czy nawet 5... Naturalnej śmierci... Zrozpaczeni przywódcy Strażników, wierni swemu kodeksowi i obowiązkowi poświęcili bardzo wiele...
Znasz powiedzenie, że obowiązek jest cięższy niż góra, a śmierć lżejsza niż piórko?
Wiedz więc, że Strażnicy odprawili straszliwy rytuał do Żywiołu Krwi... Każdy z Zakonu Strażników otrzymał nieśmiertelność by na wieki móc pełnić swe obowiązki lecz cena była porażająca... W zamian za długowieczność zapłacili koniecznością pożywiania się krwią żywych istot... Myślisz pewnie że tak skończyła się historia Strażników i zaczyna historia dzisiejszych Wampirów? Hehe... Ku Twojemu rozczarowaniu muszę powiedzieć że nie... [można dodać motyw imienia przywódcy Strażników aby powstało nowe ich określenie, np. Kain->kainici]
Jak początkowo powiedziałem istniały dwie kasty magów, Krwi i Ksiąg. Magowie Krwi odrzucili Strażników, gdy nieśmiertelni powrócili po rytuale by dalej pełnić swe obowiązki, nawet obietnicy że mimo głodu pić będą tylko krew zwierzęcą... Magowie Ksiąg przyjęli powrót Karmazynowych, rozumiejąc ich poświęcenie - w końcu oni sami poświęcili całe swe życia, a nawet więcej by móc studiować Sztukę... Tak doszło do pierwszego konfliktu między dwoma grupami magów, ale na szczęście nie przerodził się on w nic poważniejszego...
Lunatyk widząc że jego dzieci są bez opieki, dał im inną ochronę - wilki, zwierzęta, które podobnie do Srebrnych oddawały mu hołd...
Nastały czasy względnej harmonii... Część nadal wierzyła że można odbudować przyjaźń między Magami Krwi i Ksiąg, ale wielu czarowników tej przyjaźni już nie chciało... powstały uprzedzenia, niedomówienia... Ziarno niezgody zostało zasiane...
Powstała koteria Magów Ksiąg, która postawiła sobie za cel ukarać tych wyniosłych, dumnych Magów Krwi, którzy nie muszą poświęcać jednego dnia nad studiami by opanować Sztukę... Poprosili Żywioł Szaleństwa o pomoc... Posiadali moc, dzięki której sprowadzili Błazna Światów w fizycznej postaci i związali go magią by spełnił ich rozkaz... Nie jest to dokładnie wyjaśnione, ale to chyba on tego samego dnia ich zabił... W każdym razie czar zrobił swoje - obdarzył szaleństwem Lunatyka... [od tamtej pory każdy lunatykujący uważany jest za obłąkanego...] Opiekun Srebrnych sprowadził na tych których kochał straszliwą klęskę - jego moc połączyła każdego Księżycowego Elfa z jego wilczym strażnikiem, tak że każdej nocy staje się ohydnym i groteskowym połączeniem człowieka i wilka... Żądna krwi, dzika, niekiełznana bestia...
Wilkołaki zapragnęły zemsty... Rozpoczęło się polowanie - Wilkołaki polowały na magów, Strażnicy na wilkołaki a magowie uciekali... Część Strażników opowiedziała się po stronie Lupinów - tak powstały Wampiry, co znaczy w antycznym języku Przeklęci lub Zdrajcy... Wilkołaki też nie były jednolite - część zdawała sobie sprawę że nie wszyscy Magowie Ksiąg są odpowiedzialni...
Rozpoczęła się trwająca wieki, straszliwa wojna... Po pewnym czasie nie wiadomo było kto walczy z kim, Wampiry zerwały starożytne przysięgi i zabijały wszystkich, wilkołaki wpadały w morderczy szał niewidząc nawet z kim lub czym walczą...
W tych mrocznych dniach ulice spłynęły krwią, runęła Księżycowa Wieża, najwspanialszy wówczas budynek Syjonu i całego kontynentu... Do dziś nic mu nie dorównało... Spłonęła Wielka Biblioteka, utracono na zawsze wiele niepowtarzalnej i potężnej wiedzy... Chaos panował na świecie, a Śmierć zbierała krwawe żniwo... Aż do czasu gdy wszystkie strony konfliktu wykrwawiły się... Walki przycichły, lecz do dziś nie znajdziesz Wampira, który widząc Wilkołaka nie rzuci się na niego, albo Maga który z własnej woli poda rękę Wampirowi... Stare rany są wciąż krwawią, mimo iż niewielu pamięta dlaczego... Wampiry zwane są Niegodnymi, Wilkołaki Pysznymi, a Magowie Mściwymi... Ale nikt nie pyta: dlaczego?
I co teraz? Pójdziesz ich pogodzić? Powiesz: wszystko jasne, podajcie sobie ręce i bądźcie zgodni? Rozszarpią Cię, zabiją, zniszczą... Jednym przypomnisz skąd w nich tyle nienawiści, drudzy spłoną ze wstydu, a trzeci uniosą się dumą... Odejdź, nic więcej Ci nie powiem... Odejdź i zgiń, bo nosisz teraz w sercu wiedzę... Dawno temu przeklętą wiedzę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
xKRISx
swieza krew
Dołączył: 12 Maj 2008
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:09, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
W moim profilu na s22....
Minąwszy kapliczkę poruszałem się w górę rzeki, w koło nie było żywego ducha, albo tak mi się wydawało. Droga wiła się wzdłuż doliny przechodząc raz na lewy raz na prawy brzeg potoku. Kiedy poruszałem się wzdłuż granicy lasu zaczęło ogarniać mnie dziwne uczucie i trochę przestraszony postanowiłem zawrócić i skrócić drogę do czerwonego szlaku. Powoli, przeskakując z kamienia na kamień poruszałem się w górę potoku omijając powalone drzewa i pniaki. Po około 20 minutach doszedłem do polanki. Księżyc w nowiu przebił się przez chmury, głosy ucichły i dziwne uczucie bliskości czegoś nadprzyrodzonego zaczęło mnie opuszczać kiedy nagle w trawie w odległości paru kroków zobaczyłem ją. Stała i patrzyła na mnie. Nie uciekała. Wymieniliśmy spojrzenia, lecz ręka moja, która w pierwszej chwili odruchowo poszukała noża myśliwskiego u mego boku, powoli opadła. Zrozumiałem. Wilczyca była ranna i skrajnie wycieńczona.
Mijały chwile a my tak staliśmy jakby chcąc odepchnąć się wzrokiem. W jej oczach nie było strachu, nie błagały również o litość. Biła z nich wilcza, zwierzęca duma. Nagle skoczyła... poczułem, jak jej zęby wbijają się w moje gardło, jak rozrywane są tkanki...ból był wszechobecny i obezwładniający...przewróciła mnie na ziemię, czułem, jak powoli wraz z wyciekającą z rozerwanego gardła krwią uchodzi ze mnie życie. Usłyszałem chłeptanie...i kątem oka zobaczyłem, jak wilczyca nabiera sił, a potem w ostatnim przebłysku przytomności zobaczyłem, jak zmienia się w kobietę, nagą, nieziemsko piękną w świetle księżyca, z ustami czerwonymi jeszcze od mojej krwi...chciałem ten obraz zabrać ze sobą na drugą stronę...kiedy pochyliła się jeszcze raz nade mną...i wyszeptała:
- Twoja krew dała mi siłę...dzięki niej przetrwam... Ty też przetrwasz. Będzie bolało, ale narodzisz się do nowego życia. Wtedy mnie szukaj...
I usłyszałem jej imię, kiedy znikała w lesie.... FANGO...
Po kilku dniach wróciłem do domu w wilczym nastroju...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|